Jestem Rozczarowany

siedząca-dziewczyna-razem-z-małym-zielonym-elfem-na-plaży-przy-zachodzie-słońca

Chciałbym powiedzieć, że jestem oczarowany Dreamlandem, ale bardziej kierowałbym się w stronę tytułu, bo jestem rozczarowany. Jak wiecie albo i nie, niedawno miejsce miała premiera jednej z lepszych animacji dostępnych na Netflixie, czyli Rozczarowani. Nikt nie lubi narzekania, ale nowy sezon ma jedynie trochę wspólnego ze słowem dobry. Nie będę kłamał, oczekiwałem zdecydowanie więcej od Matta Groeninga, patrząc przez pryzmat Simpsonów i Futuramy.

Zaczęło się dobrze, ale…

Do czego chcę się przyczepić? Między innymi do tego, że wprowadzanie nowych lokacji nadało serialowi rozpędu i różnorodności. Na przestrzeni serialu mogliśmy zobaczyć zarówno Dreamland, jak i jego podziemia, niebo, piekło, Steamland, Maru, Dankmire, elficki las i tak dalej. Mnogość miejsc jak najbardziej na plus. Więc w czym rzecz? Większość akcji dzieje się pod zamkiem i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że postacie bawiły się tam w łapanego. Odniosłem wrażenie, że główna bohaterka pojawia się tam znikąd, potem wraca do Steamlandu, a potem znowu łapanego w kryształowych jaskiniach. Potencjał był bardzo duży, ale niestety został skondensowany.

Postacie

Jak już wspomniałem o głównej bohaterce, czyli księżniczce Bean to zacznę od niej. Nowy sezon przypomniał mi, jak bardzo wkurzająca jest ta postać. Brzmi to trochę, jakbym nie lubił żeńskich postaci, ale nie w tym rzecz. W popkulturze istnieje wiele kobiecych postaci, które przełamują stereotypy. Daleko nie trzeba szukać. Scenarzysta Rozczarowanych, czyli Matt Groening maczał palce w scenariuszu do Futuramy i to tam można znaleźć silną postać kobiecą, która jest dobrze wyważona. Jest zabawna, a jej powaga okraszona jest sporadyczną nonsensownością. Rezultat jest całkiem niezły. Wróćmy do blondwłosej wiewiórki.  Charakter głównej bohaterki jest nie do zniesienia. Jest niesforna, narwana, lekkomyślna, a do tego dołóżmy skłonność do używek. Ten zabieg jest specjalny i miał przedstawić postać w niekonwencjonalny sposób, ale wyszło inaczej. Zamiast ją pokochać, to ją znienawidziłem i prawdopodobnie nie tylko ja.

Jak zwykle wydaje mi się, że wyłamię się ze schematu, bo Luci nie przypada mi do gustu, jako jeden z członków kompanii. O ile w przypadku Archera bezczelność i arogancja zdawała egzamin, to nie jestem w stanie powiedzieć tego samego o małym diabełku, choć kilka razy wywołał u mnie uśmiech.

Przyszła kolej na mojego faworyta, wielki wojownik o niecodziennym podejściu do świata, czyli Elfo. Nie jest to jedyny dobry akcent w serialu, ale ja bym powiedział, że jeden z nielicznych. Żałuję, że nie widziałem więcej wątków z drobnym elfem, ale podobnie jak w Big Mouth te nielubiane przeze mnie postacie były czymś w rodzaju poczekalni dla Elfo. Jeśli się mylę, to zmieńcie moje zdanie. Może to kwestia subiektywnej opinii? Szpiczastouszy jest przedstawicielem wyłamania się z szarej rzeczywistości. Oprócz tego można dostrzec wewnętrzną i zewnętrzną przemianę bohatera, bo z bojaźliwego malucha do można powiedzieć króla. Zdecydowanie zasłużył na osobny wpis.

Podsumowanie

Gwoli ścisłości serial jest nawet przyjemny, ale bardziej przypadła mi do gustu Futurama, a sci-fi nie jest moim ulubionym gatunkiem, czego nie można powiedzieć o fantasy. Do pooglądania? Jak najbardziej. Do rewatcha? Szczerze odradzam.