„Nikt nie śpiewa tak czysto jak ci, którzy są w najgłębszym piekle. Ich śpiew jest tym, co uważamy za śpiew aniołów” – miłosne zderzenie dwóch światów. Franz Kafka – Listy do Mileny

Czarno-białe portrety Franza Kafki i Mileny Jesenskiej zestawione obok siebie, z widocznymi fragmentami ich listów w języku polskim.


Zastanawiam się, od czego winien zacząć i chcąc nie chcąc wszystko kieruje mnie na termin towarzyszący ludzkości od zarania dziejów, czyli logos. W końcu „na początku było Słowo” prawda? Pomijając ten biblijny intertekstualizm, który mógłbym nazwać po prostu biblizmem, przejdę do tego, że słowu nie przypisuje się jedynie zapoczątkowanie świata, ale także komunikacji, tym bardziej tej korespondencyjnej. Wstęp ten był, a raczej i dalej jest, zarezerwowany dla kogoś konkretnego, a to, że powielam go również i tu mam nadzieję, nie umniejsza jego wyjątkowości, a wręcz przeciwnie. Kto ma wiedzieć, ten wie, tym bardziej że ten Ktoś wzbogacił mój zasób kulturowy o twórczość Puszkina, a dokładniej o korespondencję Tatiany i Oniegina. Moja nieczułość albo może raczej przesyt jej opozycji spowodował, że dojrzałem tam jedynie zderzenie romantyzmu z oświeceniem. Szybko zostałem sprowadzony na Ziemię, a dokładniej jej niefizycznego aspektu, czyli uczuć. Nie chciałem go pominąć. Moja prostolinijność została podyktowana wiedzą o relacji Mickiewicza z Puszkinem. Gwoli podsumowania nie jestem ignorantem, a przynajmniej staram się nim nie być. Wrócę może do mojego nieco przydługiego wstępu. Ostatnimi czasy czytam więcej, ale wydaje mi się, że i tak za mało, bo z dnia na dzień tytuły do przeczytania zaczynają się nawarstwiać – tu polecenie, tam prezent i zastygają w jednym miejscu jak cegła na cegle, tyle że cementuje je kurz. Jednak najlepsza lektura to taka, do której dostajesz zrywu. Aktualnie pierwsza w kolejce jest Sen nocy letniej Williama Shakespeare’a. Ja określiłbym taką literaturę mianem przypadkowej, bo właśnie taka była dla mnie między innymi twórczość Franza Kafki. Zabrzmię może trochę tandetnie i sztampowo, ale od jakiegoś czasu jest to mój ulubiony twórca literacki, a widać to bardzo dobrze po moich ostatnich wpisach. Pochłaniając kartka po kartce, strona po stronie fikcyjnych Kafkowskich historii zapragnąłem czegoś więcej. Odkąd pamiętam, poluję na jego list do ojca, który do dzisiaj pozostaje dla mnie nieuchwytny. W poszukiwaniach nie pomógł mi nawet Empik i jego stacjonarna wyszukiwarka. Myślałem, że uda mi się tym razem i po wpisaniu frazy „list” wyskoczyła mi tylko jedna książka, czyli podmiot dzisiejszych rozważań – Listy do Mileny. Długo nie trzeba było szukać, bo była na górnej półce, a to chyba o czymś świadczy, czyż nie?


Miłośnicy kontrastów

Nie zrozumcie mnie źle, ale Franz, a dokładniej jego twórczość była dla mnie na tyle zajmująca, że nie zadałem sobie żadnego trudu, by sprawdzić dokładniej, kim była kobieta, której Kafka zadedykował koło trzysta stron listów i podejrzewam, że tylko nieliczni głowią się tym zagadnieniem. Postać Mileny jest enigmatyczna i fantomowa, jednak do czasu, gdy wspomina o niej Ryszard Koziołek w rozdziale poświęconym personie Kafki oraz wtedy kiedy kończą się listy literata, a zaczynają się lekko podsumowujące słowa Grzegorza Jankowicza, które zatytułowane są „Jak być kochanym przez Milenę Jasenską?”. Rozdział ten obnaża nieco postać dziennikarki i pozwala zrozumieć, dlaczego Kafka tak umiłował sobie postać Mileny. Przede wszystkim fundamentalnym i wielokrotnie podkreślanym wnioskiem jest to, że związek między tą dwójką nigdy nie miał prawda się udać, ze względu na mnogość zaistniałych różnic. Nie wiem, czy można mówić tu o fatum, ale Jankowicz napisał, że dla wielu czytelników historia tej dwójki ulega mityzacji miłości, a żeby zrozumieć, co faktycznie miało miejsce, należy odmityzować tę relację i podkreślić indywidualność każdego z osobna. W notce od Jankowicza możemy przeczytać o Milenie, że mając dwadzieścia cztery lata, przeszła dwie próby samobójcze, dwie aborcje, liczne romanse, aresztowania uzależnienie od morfiny i kokainy, biedę i desperackie próby zdobycia pieniędzy. Sama wspominała, że w Wiedniu otarła się o prostytucję. Natomiast jaki był Franz? Tutaj wnioski można czerpać nawet samemu z treści listów, wzmianki autorów, ale również korespondencji Mileny z Maxem oraz pośmiertnej notce wystosowanej do prasy. W pierwszym rozdziale możemy przeczytać, że Kafka jest udręczonym zakochanym, na którym uczucie beznadziei, choroby, sztuka i egzystencja odcisnęły swoje piętno. Forma, w jakiej Kafka konstruuje, sprawia, że czytelnik nabiera uczuć, a on kieruje obrazem, dynamiką, filozofią i dramaturgią. Milena pisze również do Maxa:


To co składa się na karb niemoralności Franka, jest właśnie jego cnotą. Kobiety, które się z nim spotykały, były zwyczajnymi kobietami i nie umiały żyć inaczej aniżeli kobiety właśnie. Sądzę chętniej, że to my wszyscy, cały świat i wszyscy ludzie, jesteśmy chorzy, a on zaś to jedyny zdrowy, prawidłowo pojmujący, prawidłowo czujący i jedyny czysty człowiek […] On wie o świecie dziesięć tysięcy razy więcej niż wszyscy ludzie tego świata. Ten jego lęk był słuszny […] on zawsze uważa siebie za winnego i słabego. A zarazem nie ma na całym świecie drugiego człowieka, który posiadałby jego niepojętą siłę: ów absolutny, nieodwracalny przymus dążenia do doskonałości, do czystości i do prawdy. Tak. Do ostatniej kropli krwi wiem, że tak jest…


Jednak tym, co mówi o Kafce najwięcej to szczęście w nieszczęściu, bo pięknie opisana notka pośmiertna, w której możemy przeczytać, że choroba nadała Franzowi niewiarygodnej kruchości o bezkompromisowej doskonałości. Nie brakuje również cech charakteru, wspomniano o tym, że był nieśmiały, bojaźliwy, łagodny oraz dobry, jednak utwory, które pisał, były bezlitosne i bolesne. Dodano również, że miał zdolność do klarownego postrzegania świata, a on sam miał być osobą, która jest zbyt słaba, by walczyć. Napisano też, że znał świat w nadzwyczajny sposób, ale również sam był mikroświatem. Opisów jest wiele, jak wiele jest wątpliwości między tą dwójką. Mnogość i długość cytatów świadczą o tym, jak różne były to persony. Kafka pisał jak literat – mgliście i poetycko, natomiast Milena jak dziennikarka – językiem faktów i bezpośredniości.

Dwie dłonie delikatnie muskające się palcami, symbolizujące bliskość i czułość.
https://pl.pinterest.com/pin/7248049395657474/

Listy do Mileny – treść

Kiedy zacząłem lekturę, jeden ze znajomych zapytał mnie, o czym jest książka. Jest to z pozoru banalne pytanie, a odpowiedź powinna być równie prosta. Tematyką utworu jest narastający romans między kobietą a mężczyzną. Kiedy wyszukałem to samo pytanie w Internecie, wyświetliła mi się recenzja owej książki. Autorka niestety szczędziła słów. Nie mogę znaleźć jej ponownie, może zdjęła ją cenzura, ale postaram się sparafrazować tę wypowiedź. Była ona krótka i wymowna, dlatego nie powinno być to trudne. Komunikat wyglądał mniej więcej w ten sposób „Listy do Mileny to nic innego, jak przykład słabego mężczyzny, który nie był w stanie funkcjonować przez swoją delikatność”. Rozumiecie to?! Ktoś miał czelność napisać w ten sposób o kanonie literatury piękna, o jednym z najlepszych literatów, jaki widział ten świat, o ile nie najlepszym? Tak właśnie napisałbym, gdyby to nie była prawda. Przeczytałem kilka utworów Kafki i widnieją w nich różne wizerunki kobiet, a główny bohater zazwyczaj podkreśla ich znaczenie, jednak robi to w subtelny sposób. Intymne listy Franza odsłaniają jego stosunek do kobiet i powiedzieć, że jest on kochliwy to jakby powiedzieć nic. To, czego nie było w Procesie, zobaczyłem tutaj, a chodzi mi o służalczą postawę wobec kochanki. Dobrze obrazuje to pośmiertne posłowie „Te książki są prawdziwe, nagie i bolesne, do tego stopnia, że także tam, gdzie używają symboli, są niemal naturalistyczne”. Pozwala nam to myśleć, że Kafka wiedział, jak działa świat, ale z tym nie walczył.

Przejdę teraz do moich notek i podkreśleń z samej treści listów, ale na szczęście nie ma ich za dużo, głównie przez to, że mikroświat Franza i Mileny potrafi niesamowicie wciągnąć. Na początku zaznaczyłem sobie kilka słów z pierwszego listu, choć po przeczytaniu zwraca się uwagę również na inne szczegóły. Mojemu ołówkowi nie umknęły takie słowa jak „ustał”, „deszcz” i „godzi się uczcić jako święto”. Podkreśliłem to trochę ironicznie, bo jak na takiego melancholika, którym bywał to aż dziwne, że wolał słońce od deszczu. Ten dodatkowy szczegół to sposób, w jaki zaczyna list „Droga Pani Mileno!”, który z biegiem czasu zaczyna się zmieniać, co pokazuje dynamikę relacji przez te kilka lat korespondencji. Moją uwagę zwrócił zarzut i to nawet trochę trafny dotyczący cierpienia „mężczyźni cierpią może więcej albo jeśli inaczej na to spojrzeć, są mniej odporni, ale kobiety cierpią zawsze <<bez winy>>”. Ta refleksja daje znać, że mężczyźni doświadczają cierpienia intensywniej, jednak Kafka zostawia furtkę, bo nie ma go więcej, tylko przychodzi im to z trudem, ale autor stwierdza przy tym, że kobiety nie ponoszą za to moralnej odpowiedzialności. Kafka porusza również temat swojej bezsenności „Gdy wśród nocy sen przechodzi obok mnie, wiem, dokąd zmierza, i przyjmuję to. Byłoby zresztą głupio stawiać opór. Sen jest istotą najniewinniejszą, a człowiek bezsenny najbardziej winną […] Niewyspany człowiek jest o wiele mądrzejszy od wyspanego”. Franz, będąc chorym, mało sypiał, a Milena obwiniała się za ten stan rzeczy, bo listy najczęściej pisał i czytał w nocy. Kolejne, na co zwróciłem uwagę, to co obrazowała wcześniejsza recenzja „Widzę Panią wyraźniej, ruchy ciała czy rąk tak szybkie, tak zdecydowane, że to jest niemal spotkanie […] wybucha wtedy w miarę czytania listu […] ogień, i nie widzę nic prócz ognia […] Chciałbym być Pani uczniem i wciąż robić błędy, aby tylko móc być ciągle przez Panią besztanym”. W moim mniemaniu bardziej przypomina flirt niewinnego chłopca albo wyzbyłem się romantyzmu do cna. Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o intertekstualizmach, bo pisarz również ich używał. Przytacza między innymi postać Parysa, odnosząc się do tego, że to kobieta (w tym przypadku bogini) wykonuje najbardziej przekonywający wyrok. Oczywiście w kontekście miłosnym. Zaręczony literat poruszał również wątek swoich byłych partnerek, obnażając swoją męczeńską naturę „Ja nie byłem tak mocny. Jednakże ona tylko cierpiała, podczas gdy ja nie tylko cierpiałem, ale i zadawałem ciosy. Teraz strona 44 i cytat „błądzę tylko pomiędzy wierszami w świetle Pani oczu i w oddechu Pani ust, niczym w atmosferze pięknego, szczęśliwego dnia, który nie przestaje być szczęśliwy i piękny, choć głowa jest chora i zmęczona…”. Tutaj mam dopisek „Romantyzm nie żyje”, a dokładniej chodzi o mój romantyzm. Po pierwszym przeczytaniu nie poczułem nic, ale teraz czytając to na głos, zdaje sobie sprawę, że jest w nim zaklęta magia. Kafka sam przyznaje się do chłopięcej postawy wobec świata „Przy tym stałeś się inwalidą, jednym z tych, którzy zaczynają drżeć na widok dziecinnego pistoletu, a teraz nagle jest ci tak, jakby cię powołano do udziału w wielkiej, świat wyzwalającej, walce”. Daje do zrozumienia, że życie go przerasta. Nie wiem, czy pamiętacie, jak wspominałem o wewnętrznych dialogach bohaterów w między innymi Procesie? Kafka robi to samo sobie, bo momentami zmusza się do refleksji nad sobą samym „Tak, i ja także unieszczęśliwiałem już ludzi, ale z pewnością nie wyrzucają mi tego ciągle, tylko stają się niemi, i zdaje mi się, że i w głębi serca nie robią mi również wyrzutów. Mam tę wyjątkową pozycję między ludźmi”. Oprócz intertekstualności muszę dodać również chylenie się ku upadkowi, bo można przeczytać „Nie narzekam na to, że się wali, świat ten przecież chylił się do upadku; na jego odbudowywanie się narzekam, na moje słabe siły narzekam, na moje narodziny narzekam, na światło słońca narzekam”. Wyjątkiem natomiast są zwykłe sytuacje, jakimi chwali się Franz np. „Cóż za okrutna historia. Pewnego razu złapałem kreta i wyniosłem go do ogrodu”. Dosyć komiczne i kontrastowe. Podkreśliłem również cytat na stronie 102, który obrazuje, jak głębokim uczuciem darzył Milenę „Czegoż nie zrobiłbym ze strachu o Ciebie. A mimo wszystko wierzę czasami, że jeżeli można zginąć ze szczęścia, to z pewnością mnie się to przydarzy. I jeśli ktoś na śmierć przeznaczony może ze szczęścia zostać przy życiu, w takim razie ja pozostanę przy życiu”. Pisarz miał również tendencję do usprawiedliwiania niegodziwych czynów. Znając historię Mileny, można myśleć, że robił to, żeby się przypodobać albo może raczej uzasadnić jakby na podstawie słów Terencjusza „nic co ludzkie nie jest mi obce” np.

Wszystko jest ciche: łazienka, kuchnia przedpokój, trzy dalsze pokoje, nie tak jak we wspólnych mieszkaniach: hałas, rozpusta, kazirodztwo pozbawionych zasad, od dawna już niekontrolowanych ciał, myśli i pragnień; gdzie po wszystkich kątach powstają niedozwolone stosunki, nieprzyzwoite przypadkowe rzeczy, nieślubne dzieci i gdzie wciąż dzieje się nie tak, jak w niedzielę na Twoich cichych, pustych przedmieściach, lecz jak na dzikich, przeludnionych przedmieściach, pozbawiających tchu w jakiś nieustanny sobotni wieczór

https://pl.pinterest.com/pin/6825836929531233/

Gdzieś w książce (przedsłowie albo posłowie) pada sformułowanie, że korespondencja dla obojga była kruszeniem się masek, jednak kuć zaczął Kafka „Jakież ona ma kamienne czoło, a na nim złotymi literami ma wyraźnie napisane: <<jestem martwa, a kto nie jest równie martwy, tym gardzę>>”. Pozostają jeszcze cytaty, które podkreśliłem ze względu na utrapienie i męczeństwo Franza, ale nie chcę ich nieustannie przytaczać, bo nie taki jest zamysł tego wpisu i przybrałby bardziej formę męczeńskiej wyliczanki. Kontynuując, Kafka ponoć bał się fizyczności, jednak w listach wyraźnie zaznacza, że jej chce, żeby potem skwitować to słowami „To są tylko niezdrowe marzenia samotności”. Strona 132 nosi moją notkę, w której jest „Przeczytanie Procesu i Listów, rzuca nieco inne światło na twórczość Kafki, bo Proces jest stonowany, a Listy pełne emocji”. Kilka stron później podkreślam różnicę temperamentu korespondencyjnej pary. Oczywiście jak na miłośników kontrastów przystało (Mileny i Franza) warto wspomnieć o budowaniu komunikatów na zasadzie kontrastu, którą obietnica za obietnicą jest wypełniana np. „I to wszystko po to, aby dotrzeć do miejsca, do którego nic nie nęci, w którym ja tkwię, nie będąc ani szczęśliwy, ani nieszczęśliwy, bez winy i zasługi, dlatego tylko, że mnie tam posadzono […] Należy więc urządzić się stosownie do tego – ach, głupia jest ta mądrość, strasznie głupia!”. O innym bardzo istotnym wątku przypomniało mi podkreślenie tekstu „Po drugie, nie brak mi wcale pieniędzy, mam ich więcej, niż trzeba; część z nich, na przykład pieniądze na Twój urlop, wprost ciążą mi przez to, że jeszcze tu leżą”. Franz przesyłał pieniądze Milenie, a to już trochę burzy romantyczny porządek między pozornie zakochaną parą. Nie brakuje też wymiany infantylności i zazdrości „Nie rozumiem, co masz do zarzucenia listowi wiadomej panny. Wszak osiągnął swój cel, pobudzając trochę Twą zazdrość?”. Z listów dowiedzieć się możemy również, że pisarz lubił opowiadać innym o Milenie. Zagęszczeniem relacji staje się strona 208, w której to Kafka po raz pierwszy napisał Milenie ikoniczną frazę „Kocham Cię”. Ta fraza byłaby idealnym zwieńczeniem akapitu, ale zaskoczyło mnie nawiązanie do biblijnej postaci Samsona, mimo że Kafka to człowiek kultury, a historia sędzi Izraela trafnie odzwierciedla relację między kobietą a mężczyzną. Natomiast najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że to Franz ostudził Milenę „Dlaczego piszesz, Mileno, o wspólnej przyszłości, której przecież nigdy nie będzie […] Mało jest rzeczy pewnych, ale pewne jest to, że nigdy nie będziemy żyć razem we wspólnym mieszkaniu, ciało przy ciele, przy wspólnym stole, nigdy nie będziemy nawet w tym samym mieście […] Czy będziemy widzieć się wcześniej, niż sądzę? (Teraz piszę <<widzieć się>>, Ty piszesz <<żyć razem>> […] my nigdy nie będziemy i nie możemy żyć razem, a <<wcześniej>> niż <<nigdy>> – to przecież tyle, co nigdy”. Tutaj mam dopisek „Zderzenie z rzeczywistością”.

Podsumowanie

Czy pójdę na łatwiznę powołując się na uniwersalizm, mówiąc tym samym, że fakt faktem niesamowitość tej relacji polega na mityzacji miłości? Nie jest to owczy pęd, a raczej niepodważalny fakt. Podobnego zdania jest autor posłowia Jankowicz, który napisał „Ich energia nie może się rozproszyć w codzienności, gdyż opowieść – ten rodzaj opowieści – służy nie demaskacji, lecz mityzacji miłości”, przy czym odwołał się do filmowego przypadku Rose i Jacka z felernego Titanica. Czy bez tej misyjności ta miłość byłaby tak heroiczna? Jednocześnie chciałbym zakończyć, a jednocześnie ciągnąć ten wątek dalej. Dlaczego? Dlatego, że pisząc ostatnie słowa tego akapitu, sprawię, że opuszczę mikroświat Mileny i Franza, a to pozostawi wiele niedokończonych myśli w mojej głowie np. tę, która dotyczy ich wspólnego krytykowania małżeństwa i innych wymyślnych wątków, które można przeczytać między innymi w jej felietonach. Wszystko zaczęło się od słowa, a skończyło na jego braku.

Link do poprzedniego wpisu >>TUTAJ<<