Diamentowy chłopiec polskiego rapu

Począć winien od konstrukcji słów układających się w twierdzenie, że współczesność serwuje nam artystyczny fastfood, a dadaizm był jedynie zalążkiem kiczu i gadżetyzacji. Nowe kanały komunikacyjne zmuszają nas do pobierania informacji mało i szybko, jednak dzisiejszy podmiot rozważań temu zaprzecza. Aż chce się napisać „wyjątek potwierdza regułę”. Odkąd pamiętam, mówiło się „nie oceniaj książki po okładce”, ale najwyraźniej lubię wyłamywać się ze schematów, bo mam nieodpartą ciągotę do córy Stanleya Milgrama, czyli błędu autorytetu. Lubię, kiedy raper wygląda jak raper, chociaż dzisiaj to można rozumieć dwojako… Może inaczej… Żyłem w czasach, gdy raperzy wyglądali jak typowe sebiksy. Nie oceniajcie mnie. Jestem tak stary, że na smartphone mówię telefon. Tak samo było w przypadku Young Multiego, który chciałbym napisać, stał się ofiarą mojej kategoryzacji. Na pierwszy rzut oka protekcjonalny bananowy dzieciak z toną autotuna i tak myślałem, aż do czasu.

Jak to się stało, że zaznajomiłem się z muzyką Michała? Tutaj już trudniej mówić o jakimkolwiek przypadku, ale większej filozofii też nie ma. Po prostu, podczas gdy bywałem na łączach z moim starym znajomym, non stop musiałem słuchać jego pseudo rapowane „moje smutki leczy forsa” albo „ciągle zielone na głowie, jak Quebonafide”. Na Jego nieszczęście vice versa. Gnębił mnie tymi wersami, aż sam nie sprawdziłem muzyki Multiego. Z kim przystajesz, takim się stajesz…

Wizerunek BANANOWCA

Dla wszystkich niewtajemniczonych przytoczę definicję bananowca, mimo że może się zamknąć w moich wcześniej wspomnianych słowach „dzieciak” i „protekcjonalny”. Według Piotra Flicińskiego i Stanisława Wójtowicza to po prostu „negatywnie o kimś zamożnym” i rozumiem, dlaczego właśnie z taką łatką boryka się młody raper. Michał swoją twórczość zaczynał od gier. Najpierw zbudował swoje imperium, a dopiero potem przerzucił się na muzykę, co polecam każdemu młodemu rapowemu twórcy. Wróćmy do tematu. Nie wiem, czy dobrze pamiętam, ale Multi wychował się w domu jednorodzinnym, a nie na blokach, co nie sprzyjało rapowemu środowisku, które opowiada się za buntem i walką ze systemem. Z pomocą przyszło mu uwielbiane przez Polskę naśladownictwo Stanów Zjednoczonych, a zamożność raperów zaczęła być podkreślana na każdym kroku, a może bardziej stopie ewentualnie werblu. Dzisiaj syn informatyka czy prawnika w rapie to normalna rzecz czyt. przykład Maty. Był to czynnik, który pozwolił wyróżnić już i tak bardzo mocno charyzmatyczną i jaskrawą postać Michała. Znajomość mediów sprawiła, że w branży czuł się jak ryba w wodzie, a szybki rapowy sukces bolał starych wyjadaczy w tym właściciela BOR – Palucha.  

SZPAKU VS MULTI

Warto przypomnieć konflikt, którym swojego czasu Internet żył. Razem z nieprzechylną renomą Multiego wśród graczy Biura Ochrony Rapu wyszedł numer pod tytułem Kontrola jakości autorstwa Palucha na współkę z wtedy debiutującym Szpakiem, a w nim jeden z najbardziej rozpoznawalnych wersów w rapowym światku „Mam więcej […] w kielni niż Young Multi dredów na łbie”. W tym samym utworze możemy usłyszeć w refrenie rapowanym przez Palucha „Wasze rapy mam na kompie spakowane w folder <<kosz>>”, Łukasz doczekał się odpowiedzi na płycie Multiego TOXIC w utworze 48100 „Na kompie spakowany cały folder twoich obelg, […] je do kosza, tyle jesteś warty ośle”. Nie jest to beef na miarę Peji i Tedego, ale musicie mi wierzyć na słowo, że było o tym głośno. Trochę absurdalnie to brzmi, ale tak było. Potem Konflikt ucichł, a na rewirach pojawiły się plotki o kolabo, które zaogniły medialny szum. Ostatecznie topór został zakopany, a my dostaliśmy  wspólny numer obu Panów pod tytułem „Młody Manson”, do którego Kooza zmontował całkiem nietuzinkowy klip z Dark Soulsowymi akcentami.

Za co można lubić Multiego?

Trochę głupie pytanie, ale odpowiedź nie jest aż tak oczywista. Pierwszą z wielu jest muzyka i tutaj się na chwilę zatrzymam. Mimo że Michał wydał cztery studyjne albumy, to odpowiada mi jedynie TOXIC na przemian z jakimiś starymi singlami, ale AK47 i Młodego Mansona nie mogę przestać słuchać, czego nie mogę powiedzieć o Power Up, który dla mnie jest do wyrzucenia. Po drugie Multi jest mocno internetowy i growy. Po trzecie i raczej ostanie to aż głupio mi się przyznać, ale czuje się trochę młodziej śledząc jego twórczość, bo wiem, jaka jest grupa docelowa Multiego. Trochę jak w tym memie „How do you do, fellow kids?”.

Jak już wcześniej wspomniałem, utożsamiałem osobę Michała z ówcześnie nielubianym autotunem, jednak wtedy nie wiedziałem, że Multi staje się swojego rodzaju prekursorem tak zwanego trapu. Co prawda dalej nie przepadam za tym modyfikatorem dźwięku, to jestem, można powiedzieć przyzwyczajony? Stanowisko oldschoolowych trueschoolowych zamkniętych głów sprawiło, że sam nabrałem się na łatkę bananowego dzieciaka. Chcąc nie chcąc Multi wydeptał sobie ścieżkę, nie czyniąc krzywdy innym, co w show-biznesie nieczęsto ma miejsce.

Źródło: Twitch.tv

Podsumowanie

Złóżmy to wszystko w całość. Multi bezapelacyjnie jest dobrym raperem i nie mówię tego ironicznie. Jego nieoczywisty wizerunek budzi kontrowersje, ale dla młodszego pokolenia jest inspiracją. Na szczęście ja jestem za stary. Michał zaburzył status quo, gdy u schyłku popularności był rap przesiąknięty ulicznym autentyzmem, tym samym narażając się na rapowy ostracyzm. Czy można nazwać go self-made manem? Według mnie tak więc chapeau bas i jak to nawinął w 48100? Szacun dla tych, co zostali, reszta krzyż na drogę…