Na potrzeby tego wpisu podzielimy rapowe numery na takie, które wyróżniają się tekstem i takie, które raczej kładą nacisk na aspekt audiowizualny. Pierwsze bronią się treścią, a drugie słuchalnością. Oba te typy zawierają elementy, o których pragnę wspomnieć. Wielu z początkujących artystów nie zdaje sobie sprawy, w jakim stopniu marketing macza palce w rapowej branży, ale oczywiście nie zawsze tak było. Dzisiaj trochę o storytellingu i efekcie autorytetu.
Problem autentyczności
Zacznę może od authority bias, bo młodzi raperzy nawijają o „brzydkich rzeczach”, nie wiedząc przy tym, jak dużą krzywdę sobie czynią. Rap, a może nawet utwory literackie ukryte pod tym szyldem, są subiektywnym przedstawieniem otaczającego nas świata. Nic dziwnego więc, że raperzy bazują na swoich doświadczeniach i to właśnie na ich podstawie tworzą teksty. Tutaj musimy na chwilę się zatrzymać i zadać sobie pytanie „jakiej jakości są te przeżycia”? Śledząc starą gwardię mamy do czynienia z solidnymi doświadczeniami połączonymi z relacjami, podróżami, pracą zawodową, kulturą i sztuką, a nawet działalnością społeczną czy rozwojem osobistym. Zabrzmię trochę protekcjonalnie i boomersko, ale co taki broccoli head, może wiedzieć o świecie? Ktoś w odpowiedzi powie, że wiek nie przekłada się na sumę doświadczanych przeżyć i całkowicie się z tym zgadzam, jednak w przypadku młodych raperów ta SUMA to trawa, przedmiotowe i materialistyczne podejście do drugiego człowieka. Wiecie, o co mi chodzi? Młodzi artyści naśladują przodujących twórców, ale pomijając tę trudną ścieżkę, która ich tam doprowadziła. Inaczej ma się np. Mata, który rapuje o tym, że po trasie koncertowej musiał się badać, a inaczej licealista, który twierdzi, że „ma moją hoe”. Tak doszliśmy do momentu, w którym efekt autorytetu ma znaczenie. Dobrym tego przykładem jest filar polskiego rapu Taco. Wiem, że za dużo go u mnie, ale nic nie poradzę, że jest jednym z najlepszych raperów obecnych czasów. Co do tego, czy obudził naród, można polemizować, jednak trzeba mu przyznać, że stał się takim trochę Gombrowiczem, do którego tak ochoczo się odwołuje. Chodzi mi tutaj o jego pobyt za granicą albo doświadczenia zawodowe (jak to kiedyś zarapował „pracowałem jako kelner parę zmian, bardzo ciężka praca, więc do dziś szanuję gastro”). Kolejnym dobrym przykładem może być świeża sytuacja z Nyplem. Dlaczego można mu uwierzyć, że bedoesiara zdejmowała mu zębami spodnie? Dlatego, że był świadkiem SBMowych peryferii. Wywód zakończę wersami Filipa z Pirenejów „Panie raper, japę weź stul se, dla dzieciaków jesteś Jezuskiem. Powiedz może coś mądrego czasem, a nie ile kurew mógłbyś mieć hurtem”.
Sztuka przekazywania narracji
Może zacznę od tego, czym jest storytelling. W skrócie jest to opowiadanie historii, z którą w parze idzie sztuka tworzenia i przekazywania narracji w przekonujący sposób. Współczesny ma zastosowanie w różnych dziedzinach, takich jak marketing, edukacja, media, literatura, a także w codziennych interakcjach międzyludzkich. Sztuka storytellingu polega na umiejętnym łączeniu tych elementów w spójną całość, która przemawia do odbiorców na emocjonalnym poziomie. Dlaczego poruszam ten temat na tle współczesnego rapu? A to dlatego, że rap traktowany jest jako literatura piękna. Chociaż ostatnio coraz bardziej chyli się ku upadkowi i jak wcześniej wspomniałem, zaczyna przypominać „brzydkie rzeczy”. Co jest tego powodem? Moja bańka informacyjna każe mi myśleć, że jest to wina rozlewającego się minimalizmu. A może hedonizmu? W gruncie rzeczy chodzi o to, że raperzy albo zapomnieli o storytellingu, albo przestaje się to najzwyczajniej w świecie opłacać. Wyjątkiem w tym przypadku znowu jest Taco, którego storytelling jest wielowymiarowy. Nie dość, że widać go w numerach, to łączy nim albumy. Niestety w undergroundzie na próżno szukać tak smakowitych kąsków.
Podsumowanie
Naśladowanie starszych artystów może być kuszące dla młodych raperów, ale bez głębszego zrozumienia własnych doświadczeń i emocji, ich twórczość może brzmieć płytko i mało autentycznie. Właściwe wyrażanie własnych przemyśleń może być kluczowe dla budowania wiarygodnego wizerunku, a ten w dzisiejszych czasach jest nawet ważniejszy niż sama muzyka.