Usłyszałem kiedyś od kogoś, że krew humanisty krąży we mnie mniej więcej od gimnazjum, a to za sprawą pewnego zeszytu z komiksami. Wbrew pozorom nie jestem tu, żeby się chwalić komiksami, bo tak na naprawdę nie ma czym. Nie jestem rysownikiem, a rysunki nie były ani jakościowe, ani z przesłaniem od co żeby oderwać się od oświatowej rutyny, raczej skutecznie.
Będąc w rodzinnym mieście, znalazłem wcześniej wspomniany zeszyt z komiksami. Miło było wrócić do starych wspomnień, jednak do czasu… Z kultowego tekstu, który wielokrotnie przewijał się z kartki na kartkę, natrafiłem na jeden, który nie zestarzał się za dobrze. Poczułem się jak Michele Rech, ale bez talentu rysowniczego. Jeden z komiksów odwoływał się do pewnego zdarzenia. Nic nadzwyczajnego, pewien chłopak wniósł do klasy toster i robił w nim kanapki. Kto nie lubił być przy takich akcjach w szkole, niech pierwszy rzuci kamień. Po prostu potrafił być zabawny, a przynajmniej tak słyszałem, bo widziałem go tylko raz w życiu. Tragizm tej postaci polegał na tym, że w życiu miłosnym nie miał szczęścia. Cała sytuacja nie miała pozytywnego zakończenia, bo młody chłopak postanowił targnąć się na swoje życie. Prawdopodobnie domyślacie się z jakim skutkiem.
W tym miejscu rodzi się pytanie, skąd masz wiedzieć, kiedy jest coś nie tak? Jest to na tyle zdradliwe, że nie możesz. Na pytanie „jak leci?” dostaniesz zwykłą odpowiedź prawdopodobnie coś w stylu „spoko”. Bardzo dobrze opisał to Gombrowicz, ale w nieco innym kontekście, mimo to pasującym. Powieściopisarz w swoim utworze napisał „nie jesteśmy samoistni, jesteśmy tylko funkcją innych ludzi, musimy być takimi, jakimi nas widzą”, więc kto by się spodziewał, że z pozoru zwykłego wesołka zżera od środka? Przypomina mi to podobny przypadek, ale na inną skalę, chodzi o jednego z najlepszych aktorów – Robina Williamsa. Wspominam o nim, bo wydaje mi się, że nie ma takiego zdjęcia, na którym byłby smutny. Sam powiedział kiedyś „Myślę, że najsmutniejsi ludzie zawsze próbują z całych sił uszczęśliwiać innych. Wszystko, dlatego że wiedzą, jak to jest czuć się kompletnie bezwartościowym, i nie chcą, by inni tak się czuli”. Robin rozweselał wszystkich swoim charakterystycznym grymasem twarzy, ale czy nie jest to motyw maski społecznej, o której pisał Gombrowicz? Z początku chciałem unowocześnić komiksy, zrobić je na nowo i zostawić was z głupkowatym humorem, ale w ostatecznym rozrachunku zostawiam was z czymś ważniejszym, bo merytorycznym.