Ostatnio było bardziej serialowo, to teraz muzycznie, ale nie do końca. Dzisiaj trochę podywaguje nad tym, jak wielką rolę w dzisiejszym przemyśle muzycznym odgrywa wizerunek. Przed wami raper, którego zdążyłem pokochać, ale nie w tym romantycznym słowa znaczeniu oraz znienawidzić w dosłownym znaczeniu. Przed wami Kuba Grabowski, czyli Quebonafide.
Jak trafiłem na muzykę od Que
Zacznę od tego, jak zapoznałem się z jego twórczością. Tak jestem z miasta, tak mieszkałem w bloku, tak mieszkałem z rodzeństwem. Jak już znamy tych kilka faktów pora przejść do kolejnych. Zdarzyło się, że moja siostra włączyła Vixena dokładniej utwór Alladyn. Skoczny numer, ale niezbyt wygórowany lirycznie bez głębszego sensu. Od Alladyna do Romantycznej miłości minęło trzy lata, więc tyle zajęło Vixenowi przemyślenie swojej działalności i tworzenie trochę ambitniejszej muzyki. Dobra my nie o tym. Kontynuując, potem moja sister włączyła Quebonafide utwór quebahombre. Cóż myslałem, że dalej leci Vixen. Próbowałem uciszyć tę muzykę, już nie pamiętam czy skutecznie. Czyli tak zacząłem słuchać Queby przez moją siostrę, więc dzięki. To było mniej więcej pięć lat temu. Czemu pamiętam? Bo byłem wtedy w klasie maturalnej. Moja ulubiona nauczycielka, czyli Pani od polskiego była dla mnie łaskawa. Może rozprawki były niezłe, ale prawie za każdym razem odwoływałem się do rapu zamiast lektury, więc przepraszam. Wracając do tematu, był to czas, kiedy dopiero powstawała Egzotyka. Nie powiem, trochę się wstydziłem, że słucham mainstreamowej muzyki, ale miała ona wartość. Wtedy na Youtubie widniał jedynie Quebahombre, Oh My Buddha i Madagaskar, a ja z niecierpliwością czekałem na kolejne numery. Przybliżając tematykę utworów Oh My Buddha zwykły imprezowy numer, ale te dwa opowiadają o trudnych realiach życia codziennego tamtych światów, chociaż Madagaskar opowiada głównie o swoim życiu, to klip przedstawia te realia. Nie tylko jeden utwór, ale cała płyta przedstawia charakter i motyw pielgrzyma. Dobre porównania, odwołania zmusiły mnie do poszukania głębiej. Tak natknąłem się na Ezoterykę. No ta już ma jak sama nazwa wskazuje nieco inny wymiar, trochę bardziej duchowy. Do mnie przemawiają bardziej te przyziemne numery, ale Paulo Coelho, Harry Angel, Carnival, Żadnych zmartwień, Tarot i Światłowstręt też są całkiem niezłe. Od tamtego czasu śledziłem wszystko, co wyszło spod jego pióra, jeśli można tak to nazwać.
Quebonafide nie sprzedaje tylko muzykę
To wiadome, przecież ma swoją owsianą herbatę Miss Ti. Drink pierwsza klasa, ale to nie tylko ta od Que. Po prostu dowiedziałem się, że lubię Matche. Specjalnie dla żartu trochę zbiłem z tropu, nie chodzi mi o herbatę. Quebonafide idealnie sprzedaje swój wizerunek, a raczej wizerunki. Początkowo był zwykłym chłopakiem występującym na bitwach freestylowych, a wyróżniał się tylko tatuażami. Nie było ich dużo, tyle, żeby słuchacze uznali to za spoko i na tyle, żeby przestraszyć staruszkę na przystanku. Potem doszły kolorowe soczewki, tutaj wkrada już się pewna abstrakcja. Nienaturalny kolor oczu przykuwał uwagę. Następnie tatuaże na twarzy i kolorowe włosy. No i właśnie Que robił dobry rap, ale czy wyróżniał się na rynku? Niestety nie, przekształcenie wizerunku mu to zagwarantowało. Niektórzy mieli go po prostu za świra. Sam się na tym złapałem. Też chciałem mieć kolorowe włosy, dokładniej białe. No niestety z mojego gołębiego blond został rudy, no może ciemny blond. Stety bądź nie kilka osób ma moje zdjęcie w takich włosach i tutaj zastrzegam, że nie zezwalam na rozprzestrzenianie mojego wizerunku. Dziękuję. Kolejnym wizerunkiem, który zapewnił mu sprzedażowy sukces, jest ten od Jakuba Grabowskiego, czyli cichy wstydliwy chłopak, który nic nie mówi. Każdy fan zastanawiał się, jak to się stało, że energiczny tekściarz zmienił się w kogoś takiego. Jedni łyknęli bait, inni wiedzieli.
Co mi się nie podoba?
Najbardziej lubię Que tego w kolorowych włosach, bluzie i zwykłych Vansach. Sukcesy pieniężne aktualnie pozwalają Kubie na zabawy w muzyce. Co w tym złego? No niby nic, w końcu nie jest on po to, żeby robić muzykę tylko dla mnie. Tylko jego muzyka jest zwykłą paplaniną. Festiwal ubijania masła? Serio? Słuchałem go ze względu na wysublimowane teksty, porównania i odniesienia, a teraz nie ma za co.
Wiem, że nie wyczerpałem tematu, głównie przez moje dygresje. Dlatego wydaje mi się dobrym pomysłem, żeby kolejny post był poniekąd kontynuacją tego. Chciałbym poruszyć tendencję do odnoszenia się prestiżowych marek przez raperów np. Gucci.
P S A na powolny wieczór polecam przesłuchać Quebonafide – Bogini. Pozdrówki 😉