Outsiderka z krwi i kości

Obejrzałem. Byłbym cicho, gdyby chodziło tylko o Rodzinę Adamsów, ale tutaj pojawia się też wątek Tima Burtona, a ten nie mogę sobie odpuścić. Na teleshow można przeczytać, że Wednesday to cios w serce zagorzałych fanów. Twory z tego mrocznego uniwersum nie są mi obce. W końcu moim ulubionym reżyserem jest Tim Burton. Całkowicie rozumiem te godzące słowa w stronę serialu. Dlaczego? Otóż Chilling Adventures of Sabrina miał identyczny problem. Pierwowzór, czyli Sabrina, nastoletnia czarownica nie miał wiele wspólnego z mrocznymi peryferiami swojego następcy. Pojawiło się kilka migrujących wątków, ale bardzo szczątkowo. Pamiętam nawet wojnę o kota głównej bohaterki. W tej starszej produkcji był zabawowym, aroganckim i pyskatym żartownisiem, a ten nowy tylko miauczał. Oczywiście o to toczył się ten spór. Wydaje mi się, że problemem jest grupa odbiorców, w którą próbuje trafić Netflix. Podobnie jak w przypadki HIMYM, Sabriny, czy Wiedźmina, mają trafić do nastolatków, dlatego starsi widzowie są oburzeni. Nie bez powodu wspomniałem o Sabrinie, dlatego, że czułem się, jakbym oglądał coś w stylu właśnie Chilling Adventures albo Riverdale. Starsze społeczeństwo powiedziałbym, że wielce różni się od obecnego. W świecie gdzie rządzi TikTok, Instagram, dzieciaki potrzebują szybkiego zastrzyku dopaminy, a czy w delikatnym serialu o poznającej siebie nastoletniej czarownicy to znajdą? Zdecydowanie nie. Tak samo jest z Wednesday. Lubię rodzinę Adamsów, ale żeby nazywać to ciosem w serce fanów? Wydaje mi się, że to trochę przesada. Po prostu inny serial pod peleryną tych samych postaci.

Do czego ja mogę się przyczepić? Trudno powiedzieć, serial był poprawny. Nie za dobry nie za słaby, ale żeby trafić na listę seriali do których, wracam, to mu trochę brakuje, nawet większe trochę. Co mi nie pasuje to chyba to, że Tima Burtona było widać tylko czasami. Może byłem zbyt mało uważny, ale kiedy zderzył się kontrast Wednesday z Enid to nawet się uśmiechnąłem. Teraz wątek potwora, no ten akurat był jak wyjęty z utworów reżysera z kręconymi włosami, wielkie oczy spiczasty nos i włosy ułożone w middlepart. Jeszcze jeden minus, ale to jak chyba w każdej produkcji, gdzie są wilkołaki. Czy kiedyś AI, będzie na tyle dobre, żeby zrobić nieźle wyglądającego wilkołaka? Chyba nie.

Wątek, na który postanowiłem, poświęcić osobny akapit. Mianowicie, mimo że wizualnie nie widać Burtona, to bardzo dobrze przelał swoje idee. Niemalże każdy film Tima, jest postawiony na przedstawieniu postaci „obcego”. Nie dziwie się, czemu właśnie on chciał reżyserować ten serial. Pomyślcie o Mrocznych cieniach, Alicji w Krainie Czarów, Charlie i fabryka czekolady, Gnijąca panna młoda albo Jeździec bez głowy. Każdy z tych filmów ma swojego nieco pokręconego, ale wspaniałego outsidera. Chyba jedyny motyw, który mi się nie nudzi. Nie oszukujmy się, jest coś magicznego w tej osobie, którą nikt nie rozumie, ale nie czuje tej potrzeby, bycia zrozumianym. Po prostu ma swój świat i robi swoje.

Mógłbym o tym tak godzinami. Jednak tak gwoli podsumowania, wydaje mi się, że Wednesday to dobry serial, ale oceniany przez zły pryzmat i złe realia.