Przepraszam was za to, że zasnąłem. Mimo że Nolan ma na koncie takie perełki jak Dunkierka, Prestiż, Intelstellar to z niewiadomych przyczyn najbardziej kojarzy mi się z trylogią Mrocznego Rycerza. Jestem fanem twierdzenia, że flagowi reżyserzy, czy też scenarzyści mogą pozwolić sobie na bardzo dużo. Oryginalność reżysera przyciąga tłumy, które zostają z nim na długo.
Obejrzenie Oppenheimera jest wyzwaniem
Może to zabrzmieć absurdalnie, ale miałem kilka problemów podczas seansu Oppenheimera i nie był to czas trwania, bo ten minął w mgnieniu oka. Próbowałem, nie mrugać, żeby nie przegapić nic z seansu, ale czy tak się w ogóle da? Mimo że nie jestem autorytetem w dziedzinie kinematografii, to poruszam się w tym światku i kojarzę kilka faktów oraz kilku aktorów, co samym w sobie jest przeszkodą, a ja staje się przez to nieznośny. Co chwile pada sformułowanie, ten grał w tym, tamta grała w tamtym. Cóż nie potrafię się powstrzymać, a w tym filmie wystąpiła śmietanka towarzyska hollywoodzkiego kina. Gra tam między innymi uwielbiany przeze mnie Cillian Murphy, trochę mniej Robert Downey Junior, Matt Damon, Gary Oldman, Jack Quaid, Alden Ehrenreich, Rami Malek, Josh Peck. Co znaczy tyle, że takie zdanie padło ode mnie jakieś osiem razy i to w najlepszym wypadku. Jeśli jesteś fanem kina, to prawdopodobnie masz tak samo. Film jest bardzo dobrze zrealizowany. Nie jestem orłem, jeśli chodzi o historię, ale czy to przeszkodziło, żeby czerpać z seansu? Zdecydowanie nie. Ja bym powiedział, że historia wtedy interesuje nawet bardziej.
Rozumiem fenomen tego filmu
Rozwieję trochę wasze wątpliwości i powiem dopiero teraz, że według mnie jest to perła współczesnego kina. Hołd dla starych filmów. Dlaczego z taką pewnością zaświadczam o wyjątkowości tej produkcji? Rzućmy okiem na to, co dzieje się w szeregach Disneya, który za czasów swojej świetności robił naprawdę przyzwoite filmy. Dzisiaj to masówka, która ma trafić albo do kin, albo na platformę streamingową. Ryba się psuje i to od głowy. Dawno temu, kiedy sięgałem jeszcze po produkcje z marvelowskiej stajni, byłem przekonany, że DC nie może się równać i mimo że nie śledzę starcia tych dwóch tytanów, to krytycy niestety opowiadają się za stroną tego mroczniejszego odpowiednika. Dodatkowo ta masówka przesiąknięta jest wątkami bez patosu, które dobrze się sprzedają, a film o naukowcu taki nie jest. Głupie byłoby założenie, że film nie powstał dla pieniędzy, ale pod peleryną boxofficu kryje się misja związana z osobą Oppenheimera. To jest to, za co pokochałem ten film. Nie dość, że gra tam fenomenalny Cillian Murphy to w dodatku w filmie jest patos. Coś ważnego, coś z wartością. Nie jest jedynie historią powstania bomby atomowej, ale kolejnym przykładem spełnionej ambicji fajtłapowatego studenta. Nie ukrywam, jest to inspirujące.
Kilka mniej ważnych aspektów. Coś, co można od razu zauważyć to to, że produkcja Nolana oparta jest w głównej mierze na dialogach, które o dziwo nie są nudne. Biorąc pod uwagę istnienie historycznych faktów w tym filmie, można by pomyśleć inaczej. Nazwiska, które padają w kilku scenach, powodują gęsią skórkę, bo postać, którą odgrywa Cillian, w żartobliwy i flirciarski sposób przywołuje takie nazwiska jak Freud czy Jung. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie zwrócił uwagi na estetykę, która jest rewelacyjna, bo co fascynuje bardziej od iq, garniturów i papierosów?
Podsumowanie
Skąd tytuł? To z tego powodu, że zaspałem na premierę, bo w kinach film był już od 21 lipca, a ja obejrzałem w zeszłą sobotę. A jakie odczucia co do filmu? Żałuję, że nie widziałem go wcześniej. Nie interesuje mnie, jeśli ktoś nazwie to owczym pędem czy nie, ale według mnie jest to jeden z najlepszych filmów, jakie ostatnio powstały. Garnitury, papierosy i męska ekspansja? Ostatnio coś takiego widziałem w Wilku z Wallstreet, a ten wyszedł dziesięć lat temu. Od wczoraj produkcja Nolana to mój ulubiony film. Były we mnie dwa wilki, dzisiaj został jeden i jest nim Oppenheimer.